Carson McCullers, "Komu ukazał się wiatr? Opowiadania zebrane", przeł. Michał Kłobukowski, Wydawnictwo Czarne, 2023
Dwadzieścia jeden opowiadań, jeśli nawet
większość z nich liczy po kilka czy kilkanaście stron, tworzy potężny tom
opowieści o amerykańskim Południu, które nie tyle przekonują opisanymi
krajobrazami, ale przykuwają uwagę nie do końca dostrzegalną, może niedookreśloną,
czy też niezrozumiałą atmosferą i nastrojem, otaczającymi mieszkającego tam
bądź pochodzącego stamtąd człowieka. Jeśli nawet niektóre fabuły toczą się w
innej części Stanów Zjednoczonych, to bohaterowie poruszają się w jakiejś toni
czy poświacie, pochodzącej właśnie z Południa, niosącej ze sobą wyalienowanie,
marginalizację, niedopasowanie, wyobcowanie, nieszczęście egzystencji. Carson
McCullers zdaje się chodzić od miasteczka do miasteczka, zaglądać przez okna
domów, wchodzić przez uchylone drzwi, mijać na ulicach czy w hotelowych
korytarzach pozostawionych poza nawiasem ludzi. Najpierw, niczym etnograf czy
raczej antropolog albo socjolog, przeprowadza badania na Deep South, by potem
na chwilę, na jedno, dwa opowiadania przenieść się gdzieś w obszary bliżej
granicy z Kanadą. Najpierw skupia się nad południowym dzieciństwem, żeby potem
narysować osoby dorosłe, jakby ciągle nieotrząśnięte z puchu bawełny,
pozostające w jakimś onirycznym transie.
W
opowiadaniach nie dominuje jeden nieszczęśliwy bohater przeciwstawiony
ułożonemu, sprawnie toczącemu się światu. Pisarka tworzy pary, czasami grupy
osób, dzieci lub dorosłych, pokazuje ich wzajemne relacje, odkrywa cechy
fizyczne, kłopoty, problemy. Wszystkie postacie są szczególne, choć McCullers
zwykle jedną obarcza większym emocjonalnym ciężarem. Jednakże pozostali są
również interesujący, przyciągają uwagę i czytelnik w miarę ich poznawania
jakby otrzymywał wybór, jeśli nie w sensie utożsamienia się z którąś z postaci,
to przynajmniej pewnej koligacji uczuć. Ewolucja postaw, zrozumienie,
dojrzewanie, upadek, rezygnacja, pogodzenie się z przeciwnościami w relacjach z
innym człowiekiem. Oto mądrości, wewnętrzne migracje i katastrofy bohaterów
opowiadań.
Dzieciństwo
odgrywa w krótkiej prozie McCullers niezwykle ważną rolę. Może się wydawać, że
opowiadania poświęcone młodym ludziom, wychowanym na amerykańskim Południu, to
swego rodzaju prolog czy też pierwsza część książki, której kolejne rozdziały
traktują już o tych samych dojrzałych bohaterach. Czytelnik zaś może na
podstawie ich krótkich dziecięcych epizodów wysuwać wnioski na temat emocji,
decyzji, poczynań już dorosłych ludzi, częstokroć mieszkających w innych
regionach Ameryki Północnej. Pisarka ukazuje dziecięcą samotność, która wiele
razy przeradza się w dotkliwą, długą alienację. Czasami obraz obejmuje kilka
lat, kiedy indziej tylko jeden dzień. Historie o leniwie płynącej fabule, wręcz
sennie przewijających się obrazkach, bez względu na to, czy przekazywane z
pierwszej ręki, czy pochodzące od narratora w trzeciej osobie, pozwalają
czytelnikowi na zbudowanie własnej opowieści o przeszłości bohaterów i dodanie
do niej kolejnych rozdziałów, które wcale nie muszą się kończyć na
opowiadaniach poświęconych dorosłym ludziom. Autorka podpowiada w nich emocje,
sugeruje uczucia. Każe odbiorcy przypomnieć sobie własne dzieciństwo, sięgnąć
do dawnych zdarzeń, ponownie poczuć gorycz, żal, ciekawość, strach, nienawiść,
irytację, złość, zadrżeć na wspomnienie tajemnicy. I chyba wysnuć wnioski, może
zburzyć jakieś mury, ściany, przełamać bariery.
Czyja dusza ma być ukojona w
pierwszym opowiadaniu, będącym monologiem starszego chłopaka o jego
dwunastoletnim ciotecznym bracie, szukającym wsparcia, bezpieczeństwa, otuchy,
których nie mógł znaleźć u rodziców? W "Tchnieniu z nieba" samotność
chorej dziewczynki przeciwstawiona jest otaczającej ją beztrosce letniego dnia,
zakłócanej nieumiejętnie ukrywanym napięciem matki, co potęguje obraz
odseparowania. W "Sierocińcu" przypominamy sobie o pytaniach o tajemnicę
narodzin i fantastycznych odpowiedziach, które dziwnymi ścieżkami kierują nas
do fascynujących, zakazanych miejsc, znajdujących się blisko nas.
"Widzicie, nigdy nie będę taka, jak teraz Siora. W życiu! Kto mnie zna,
ten wie. Nie chcę dorosnąć, skoro to ma tak wyglądać" mówi bohaterka
"Skoro to tak" [1]. Dla niej siostra jest dowodem na to, że
dzieciństwo jest najlepsze, w przeciwieństwie do Pete'a, bohatera opowiadania
"Leszczu", dla którego dorosłość oznacza wyzwolenie. W
"Wunderkindzie" młoda pianistka zostaje odseparowana od rówieśników,
w zamian otrzymuje obietnicę sławy, doskonałości. To opowieść o presji, kolejnej przyczynie wyrzucenia poza nawias
dzieciństwa, jego zgiełk, zamęt, rowery i zabawy: "Odkąd zaczęła się uczyć
u pana Bilderbacha, nie miała już czasu widywać się z nikim z gimnazjum"
[2]. Nadzieja na przyjaźń czy ucieczkę? Zniechęcenie środowiskiem? Straszliwie
problemy, od których uwolnieniem ma być świat listów? Tego nie dowiemy się z
"Korespondencji", ale niewątpliwie McCullers pokazuję nam ewolucję
nastrojów nastolatki, od gorączkowego podniecenia po lodowate serce. Strach
"Znękanego chłopca" to przeraźliwy lęk o matkę, przemieszany z
nagłym, niezapowiedzianym osamotnieniem, uczuciem porzucenia przez najbliższą
osobę. W tym opowiadaniu krąży choroba, być może śmierć. To jeszcze nie tym
razem spełnione, lecz każdego dnia zapowiadane
osierocenie.
Samotność wśród tłumu to mieszkanie w wielkiej kamienicy otaczającej "Podwórko za Osiemdziesiątą Zachodnią". Najbliższymi są ludzie w oknach naprzeciwko. Ich codzienne czynności, gesty, rozmowy, krzyki stają się otuchą dla dręczącego osamotnienia, ale to tylko pozorna, krótkotrwała relacja czasów migracji, wyjazdów za pracą, na studia: "No bo w sumie bardzo wielu rzeczy o nim nie wiem: ani jak się nazywa, ani jaką ma pracę, a nawet jakiej jest narodowości. (...) Kiedy wspominam, jak go obserwowałam, nie pamiętam, żeby chociaż raz zachował się niezwykle. A gdy próbuję go opisać, uwagę zwracają tylko te jego włosy" [3]. Innego rodzaju determinanta wyalienowania poza społeczeństwo to oczywiście miłość. Niespełniona emocja, która potrafi w myślach bohatera ułożyć dialog z ukochaną. Miłość do wiolonczelistki. Czy tej samej, którą obserwowała bohaterka w "Podwórku za Osiemdziesiątą Zachodnią"? Być może, bo platoniczny kochanek widzi ją przez mokrą szybę okna w domu naprzeciwko. W "Chwili z godziny po..." McCullers traktuje miłość jako ostrzeżenie. Ale czy chodzi o uratowanie związku z uroczym pijakiem, czy własnej wolności? Miłość przyprawia o szaleństwo i zamyka w nim ofiarę czasami na całe życie. W opowiadaniu "Drzewo. Kamień. Chmura" młody gazeciarz ów obłęd próbuje zrozumieć przez pryzmat prostackich skojarzeń: "Był pijany? (...) To może ćpun? (...) To był wariat? Myśli pan, że to czubek?" [4]. W murze miłości-obłąkania nie ma żadnej furtki, którą można byłoby uchylić. Ameryka imigrantów to samotny z miłości do wiolonczelistki Hans z "Poldi", „Madame Zilensky” z rodziną i Żyd z "Nietutejszych". Ten drugi zostaje skonfrontowany ze współpasażerami: południowcem, z którym prowadzi rozmowę i oszpeconą czarną kobietą. Ostatnie zdanie opowiadania jest przypieczętowaniem autobusowej podróży, która prowadzi Felixa Kerra do nowego domu, gdzie będzie czekał na przybycie rodziny: "Jego podróż dobiegła końca" [5]. Podobnie jak samotność, która rozpłynęła się za sprawą przygodnych podróżnych. "Madame Zilensky" to na wpół żartobliwa opowiastka o fińskiej nauczycielce muzyki, która to kobieta jest na tyle osobliwa i ekscentryczna w stosunku do grona pedagogicznego, że powoduje u czytelnika przeniesienie różnic z bohaterów na skonfrontowanie konserwatywnych obyczajów Południa z liberalną Europą. McCullers potrafi zamieniać perspektywy. W "Dżokeju" człowiek spoza społecznego marginesu wdziera się brutalnie w estetykę, burzy standardy, łamie konwenanse. Ale powody, dla których to robi, choć wypowiedziane, spotykają się jedynie ze wzruszeniem ramion. Poza nawias potrafi wyrzucić i drobna gafa. Pan Mahoney poniekąd ją wymusza, kusi los, żeby potem odczuwać, być może jedynie przez siebie wymyślony cień ostracyzmu. Samotność potrafi pojawić się nagle. Jakoby przypadkiem. Tak niechcący. W czasie przejazdu pomiędzy rozwodem a nowym związkiem. Swojego rodzaju poczucie banicji dorosłego mężczyzny staje się w "Przejezdnym" iskrą do rozpalenia całkiem innych, nowych emocji, których beneficjentem staje się dotąd niezauważany siedmiolatek: "I znowu ta straszna świadomość zmarnowanych lat i nieuchronnej śmierci. Valentin wciąż wtulał mu się w ramiona, wrażliwy i ufny. Ferris przytknął policzek do miękkiego policzka dziecka i poczuł muśnięcie delikatnych rzęs. Z dreszczem rozpaczy przycisnął dziecko do siebie, jakby uczucie tak proteuszowe jak jego miłość mogło wziąć górę nad pulsem czasu" [6]. Z kolei w "Domowym dylemacie" miłość i samotność oddalają się od siebie na skrzyżowaniu dróg, którym jest małżeństwo, rodzina, wspólnota związku przypieczętowana opieką nad dziećmi. Alkohol łączy to opowiadanie z "Chwilą z godziny po...", przenosząc jednakże problematykę o kilka lat później i zamieniając strony uległe nałogowi, paradoksalnie dotykając zagadnienia równouprawnienia płci, ale co najważniejsze, pochylając się nad krzywdą dzieci, mimo tego, że są one w tej historii jedynie statystami zagrożonymi rolą bohaterów z traumą w dorosłym wieku i być może już innej, przygnębiającej opowieści. W tytułowym opowiadaniu, jednym z czterech najdłuższych w zbiorze, McCullers jednoznacznie i tragicznie puentuje wielkomiejską samotność kobiety i mężczyzny, pokazując parę, której wszystkie szanse na ocalenie małżeństwa już dawno zniknęły, a próba ocalenia, czy może raczej scalenia, musi się skończyć dramatem. Pozostałe trzy dłuższe historie mają bardzo rozwinięte fabuły. Pojawia się w nich więcej postaci, scen, dialogów. "Bez tytułu" jest opowieścią szkatułkową, w której próbujemy znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego młody człowiek, ledwie dwudziestoletni, znalazł się z dwiema walizkami w pustawej restauracji na Południu nad niedopitą butelką piwa. "Ballada o smutnej kawiarni" przypomina, także przez tytuł, południową pieśń-opowieść, w której postacie są bardziej legendarne niż realne, jakby McCullers usłyszała o nich gdzieś przy ognisku na tle westernowego krajobrazu, teraz składając ukłon czasom i miejscom Dzikiego Zachodu. Opowiadanie kończące tom można potraktować z kolei jako legendę miejską o dziwnej dziewczynce, która za szybko urosła i przez to chciałaby być dojrzała. Z poprzednią historią wiąże się przez główne bohaterki, podobne do siebie chyba nie tylko fizycznie.
Komentarze
Prześlij komentarz